Ciało za to wie więcej, działa nastawione na swoje własne wewnętrzne tykanie, mości się i układa. Myślę o koledze, który wiele lat temu zaklinał się, że w noc przedtem, zanim żona powiedziała mu, że jest w ciąży, obudził się, czując od jej skóry delikatny zapach mleka, że w półśnie ułożył twarz w zagłębieniu jej szyi, żeby móc wdychać tę bezpieczną, delikatną mleczność. Czy to mogło w ogóle być prawdą?
A jednak ciało przecież naprawdę wie swoje. Wszystko we mnie zrobiło się zaokrąglone, pełne, rozbuchane i kobiece. Kiedy myślę o ciąży, przychodzą mi na myśl niektóre odmiany piwonii - kwiaty tak nadmierne, nasycone sobą i życiem, że mogłyby pęknąć. A które przecież nie pękają. Nigdy wcześniej nie czułam tak mocno dziwnej, pierwotnej mądrości ciała, które wie co robić, które wpasowuje się w jakiś naturalny rytm i kołysze do niego, opiekując się wszystkim poza moją świadomością, poza moją wiedzą. To daje dziwne poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Ufnego umoszczenia w ciele, którego możliwości nigdy się nie domyślałam.
Staram się nadążyć za tym wszystkim. Nigdy wcześniej nie chciałam wzrastać w sobie tak szybko, odpowiedzieć na tyle pytań, tyle ze sobą wyjaśnić i tylu rzeczy przestać się obawiać. Kiedy Tori Amos urodziła córkę, nagrała też "Gold Dust" - piosenkę o tym, jak to jest, kiedy nagle przeszłość staje się wpisaną w ciało mapą, kiedy wszystkie poplątane ścieżki układają się w wędrówki, z których można odcyfrować sens. Że przychodzi taki moment, kiedy trzeba znowu trochę bardziej dorosnąć. Bo domykają się przygody i zaczyna zupełnie inna wędrówka. No właśnie.